Dziś na temat, który od jakiegoś czasu zaprząta moją umysł i ciało czyli odchudzanie. Tak, tak...uważam, że odchudzanie to sprawa umysłu. Niestety im bardziej skupiam się na odchudzaniu i na tym by mniej jeść tym jem więcej. Zatem opracowałam sobie plan mojego indywidualnego odchudzania, które ma dwie zasady:
- racjonalność czyli zdrowo i z zachowaniem odpowiednich proporcji składników pokramowych
- realnie i tutaj kolejny temat rzeka, -ponieważ wychodzę z założenia, że nie ma co zakładać sobie surowych diet jak wiadomo,że się w nich nie wytrzyma albo wytrzyma na krótko a później efekt jo-jo jeszcze gorszy, a więc ja znając siebie postanowiłam zrzucić 10 kg małymi kroczkami tak bym bez radykalnych diet nie zniechęciła się odchudzaniem. Założyłam sobie, ze będę chudła 1 kg w 1 miesiąc. Może to mało, ale...jak na łakomczucha wychowującego małe dziecko (też łakomczuszka) i osobę, która rozkręca własną firmę mam wiele na głowie i wiele do "zajadania" gdyż jestem zajadaczem problemów. Wyjątkiem jest moment gdy stres przekroczy granicę max i wtedy już nic nie jem. A więc:
1 kg w 1 miesiąc to moje minimum jak i maksimum (jednak jak uda się schudnąć więcej to ok. ale nigdy mniej). Limit na 1 miesiąca wykonany i schudłam 1 kg a nawet chyba parę gram więcej. Jak się odchudzam:
- jem dobre, duże śniadania dzięki czemu gdy wychodzę z dzieckiem na miasto nie kupuję masy słodyczy, bułek itd.
- jem dużo jabłek i innych owoców
- piję herbatę czerwoną (o ich właściwościach i działaniu napiszę w innym poście)
- obiad zjadam z dwóch dań ale w mniejszych porcjach jak dotychczas ale zawsze jestem po nim syta (nigdy nie kończę obiadu z uczuciem głodu bo to skutkuje tym, ze za parę minut podjem coś innego)
- podwieczorek składa się z owoców lub sałatek.
- nie jadam kolacji tylko piję albo kawę zbożową na mleku lub herbatkę korzenną z goździkami i owocami.
- ruszam się, codziennie minimum 1 godzinny spacer ale raczej zazwyczaj wychodzi dwu-godzinny lub dłuższy
- jak tylko mogę to ćwiczę ale nie tak zorganizowanie w danych godzinach ale np. jak kąpię dziecko to ćwiczę skłony itd.
W weekendy jem kolacje gdyż wtedy spędzamy z mężem więcej czasu razem i miło usiąść do wspólnej kolacji. Nie mogę jednak zrezygnować całkowicie ze słodyczy i dopuszczam małego batonika czasem nawet codziennie a czasem co drugi dzień. Myślę, ze to wynika m.in. z tego,ze mam niski poziom cukru we krwi i nie słodzę żadnego napoju ale pewnie też to moje wytłumaczenie bo jestem łasuchem i tyle, ale powoli biorę się za swoje kilogramy :) trzymajcie za mnie kciuki :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Trzymam mocno :)
OdpowiedzUsuńz pewnością mi to "mocno" potrzebne :)
UsuńTrzymam kciuki i zycze wytrwalosci, bo mnie czesto jej brakuje! Na pewno dasz rade!
OdpowiedzUsuńDzięki ale mi też brakuje wytrwałości :( niestety uwielbiam słodycze :)
UsuńWszyscy nie mogą być chudzi! ;p
OdpowiedzUsuńno to z pewnością ale przydało by się zrzucić parę kilogramów dla zdrowia jak nie dla urody :)
UsuńTrzymam za Ciebie kciuki i liczę że zmotywowałaś mnie samą tym postem! ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia z firmą!
Witaj w klubie! :)
OdpowiedzUsuńJa już 15 kg mniej, a przede mną jeszcze 10 do zgubienia, mimo, że już czuję się świetnie : )
Trzymam kciuki :)
I jak plan - kg/mies? Jak firma? Powodzenia z jednym i drugim!
OdpowiedzUsuń