piątek, 31 października 2014

"Wszyscy Święci balują w niebie"

Jutro uroczystość Wszystkich Świętych...moje myśli uciekają do cmentarza oddalonego ponad 200km gdzie spoczywają moi dziadkowie, pradziadkowie i inni krewni. Już dawno w to święto nie byłam przy grobach bliskich. Tutaj gdzie mieszkamy zarówno mąż jak i ja nie mamy "rodzinnych grobów". Kiedy idę na cmentarz to stawiam kwiaty i znicze na opuszczonych starych grobach. Mam nawet swoje "ulubione" przy których zawsze się modlę...np. odkryłam grób z XIX wieku Zosi i Adasia Mickiewicz :) malutkie rodzeństwo, które zmarło wciągu jednego roku, zawsze tam przychodzę z córcią. Grób jest zabytkowy ale już się rozsypuje...mam można rzec jakiś sentyment chyba z powodu Adama Mickiewicza :)którego dzieła kiedyś uwielbiałam. mam też marzenie, że kiedyś będzie mnie stać by ufundować lub załatwić odnowę tego nagrobku. Może to dziwne marzenie ale to jedno z moich "dziwnych marzeń".
W naszym mieście właśnie za parę minut zacznie się taka kościelna inicjatywa,która nazywa się"Wszyscy święci balują w niebie". Co to takiego? Impreza Wszystkich Świętych
to możliwośc posiadania paszportów i zbierania pieczatek przez uczestnictwo w imprezowych punktach tj: koncert, zwiedzanie świątyń, inscenizacje, marsz z pochodniami i Msza św. na cmentarzy o północy. Ja bym na takie coś chętnie poszła ale z dzieckiem małym to niewykonalne.

czwartek, 30 października 2014

badanie pola widzenia-gdx-jaskra

Pewnie zastanawia Was tytuł postu...miałam pisać w Wszystkich Świętych i wyjazdach ale...dzisiejsza wizyta u okulistki mnie skierowała na inne tory. Otóż jakieś parę tygodni temu byłam u okulistki, dostałam standardową receptę na okulary, ale na tym nie koniec. Lekarkę zaniepokoiły jakieś zaminy w dnie mojego prawego oka. Skierowała mnie na badanie pola widzenia. Niestety dziś poszłam z wynikami do niej i okazało się,że wyszły "niespecyficzne zmiany"...nie wiedziałam o co jej chodzi. Niespecyficzne? co to znaczy? lekarka powiedziała jednak, że skieruje mnie na kolejne badanie GDX by przyjrzeć się z bliska tym zmianom i mam już przyjść bez kolejki z wynikami. Poszłam do rejestracji...i podając skierowanie rejestratorce struchlałam bo przeczytałam rozpoznanie: podejrzenie jaskry. Pani zapisała mnie na dość szybki termin bo za 2 tygodnie. Wróciłam do domu i czytam o tym badaniu i jaskrze:
Jaskra i gdx
Najbardziej mnie zaskoczyło określenie:
 "Badanie GDX nie jest badaniem rozpoznającym jaskrę, tylko służy ocenie rozwoju choroby. U chorego na jaskrę następuje degeneracja nerwu wzrokowego, a włókna nerwowe siatkówki ulegają ścieńczeniu i zanikowi. Badanie GDX służy ocenie stopnia ścieńczenia lub zaniku włókien nerwowych."
Mąż mnie uspokaja, że przecież może okaże się, że to dopiero początki choroby i uda się ją zatrzymać i nie...oślepnę. To nie pocieszenie...jestem w grupie wysokiego ryzyka ponieważ...mój dziadek miał jaskrę i zaćmę i był 20 lat niewidomy przed śmiercią. Mój wujek teraz ma jaskrę ale mieszka w USA i tam udało się to odpowiednio zaleczyć, widzi chociaż przeszedł operację. Wiedziałam, że genetycznie jestem tą "obciążoną" w pokoleniu, która ma jedyna w rodzinie okulary i wrodzoną wadę wzroku ale w koncu noszę "tylko" szkła: -3,5 i do tej pory wszystko było ok. Owszem od dziecka nosze okulary, przeszłam serię zastrzyków na oczy, rehabilitację w szpitalu ale to jako małe dziecko. Teraz jednak myślę co będzie jeśli jeśli diagnoza się potwierdzi, że to początki jaskry...i czy poród siłami natury nie spowodował jeszcze pogłębienia tych zmian i w ogóle wiele myśli tłoczy mi się do głowy. Takie to nasze życie zaskakujące. 

niedziela, 26 października 2014

"Mamo to ja" - bezpłatne warsztaty

Ostatni warsztat na którym byłam to organizowany przez "Mamo to ja". Szłam na niego z wielkimi oczekiwaniami ale troszkę się zawiodłam. Po pierwsze organizacja... super pomysł by na środku rozłożyć maty edukacyjne, smoka z piłeczkami itd. Poszłam z córcią więc mała mogła się bawić z innymi dziećmi a ja przez niemal trzy godziny ie bałam się o brak atrakcji dla niej. Niestety pierwsza część o chustonoszeniu była kiepsko zorganizowana ponieważ pani prezentacja mutimedialna praktycznie była niewidoczna na ścianie zbyt mocno oświetlonej. Za to wiedza przekzana była dość fachowo,niestety pokazywanie jak się nosi i wiąże chustę wyszło blado. Pani "plątała" się w chuście ja osobiście, mając bardzo żywiołową córkę, raczej się zniechęciłam  do zakupu chusty. Co innego specjalny plecak do noszenia nawet 3 latka po górach to już super sprawa.Jedyny minus...moja córka ma ponad 17 kg...nie wyobrażam sobie jej noszenia po górach wystarczy, ze codziennie wnosze ją na 4 piętro. Drugi warsztat był świetnie przygotowany i profesjonalnie prowadzony przez ratowników medycznych z PierwszoPomocni O tej inicjatywie w innym poście. Po raz pierwszy na takich warsztatach dla kobiet z małymi dziećmi można było podejść do fantomu i pod okiem ratownika medycznego spróbować swoich sił. Ja dotykając lalki czułam jak nogi mi się uginają a co dopiero jakby serce stanęło mojej córce. Ostatni moduł o żywieniu dzieci nie odbył się ponieważ osoba odpowiedzialna za przeprowadzenie go, nie dojechała. Bardzo się tym rozczarowałam ponieważ do niej miałam najwięcej pytań. Kazdy z uczestników otrzymywał mini prezent oraz trzeba było odpowiedzieć na pytanie z Czy kojarzy się "Mamo to ja". Zadanie to podano w e-mailach wcześniej więc część osoób przygotowało wierszyki, plakaty itd. W tym konkursie można było wygrać kocyki, ręczniki, zapas pieluch Dada itd.Duży plus za konkurs bo zmuszał do zastanowienia sie nad swoim byciem mamą.  Podsumowując warsztaty te oceniam najsłabiej z tych co byłam, aczkolwiek i tak uważam,że warto iść bo można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy.
A teraz jako ciekawostkę napisze Wam, że są warsztaty też dla rodziców starszych dzieci. Często nazywają się Akademia dla Rodziców, Szkoła dla Rodziców lub dokłada się w nazwie i dla wychowawców i nauczycieli itd. Na takich warsztatach była moja bratowa i były całkiem bezpłatne tylko taka "szkoła" trwa przez ileś spotkań i np. uczą na nich jak porozumieć się z gimnazjalistą itd. Każdy musi jednak w swoim mieście poszukać sam czy i gdzie takie warsztaty organizują.  

sobota, 25 października 2014

tragiczna śmierć rodziny Dariusza Kmiecika

Od kilku godzin jestem tym poruszona...i nie tylko ja ale i mój mąż. Wybuch i pożar kamienicy w Katowicach...i tragiczna śmierć dziennikarza oraz jego żony i synka wstrząsną nami. Wcześniej śmierć Ani Przybylskiej...też ciągle daje do myślenia. Pierwsze pytanie jakie się pojawia to dlaczego to się stało i dlaczego cała rodzina zginęła. Może to głupie ale my z męzem od razu pomyśleliśmy o sobie. Też jest nas trójka...siedząc wczoraj wieczorem zdaliśmy sobie sprawę, ze na miejscu rodziny Kmiecików mogłaby być każda, mogliśmy być my. Głupio się kłócimy o byle co, nie cieszymy się z bycia razem a przecież nigdy nie wiadomo ile dni nam zostało.  Dziś jakoś inaczej przeżywamy ten dzień, bardziej świadomie. Mąż zrobił zakupy, bitki i roladki z wołowiny, ja zupę i bułeczki, rogaliki drożdżowe oraz kruche ciasteczka, a do zupy cebularze. Razem zjedliśmy obiad, wszystko jakoś inaczej przeżywane, spokojnie i z większym staraniem o szczegóły. Kilka lat temu umarła moja 36letnia siostra stryjeczna na nowotwór wątroby. Zostawiała dwóch synów.Oglądałam reportaże pani Brygidy, "znałam" z TVN Dariusza Kmiecika, oglądałam filmy z Anią Przybylską itd. Ciągle ktoś odchodzi z naszego świata, rodzin...warto żyć chwilą i wykorzystać każdą sekundę swego życia na miłość :)

czwartek, 23 października 2014

jak dbać o ząbki niemowlaka i małego dziecka?

Dziś jeszcze trochę o tym co bywa trudne a więc o higienie pierwszych zębów. Otóż u nas jak tylko pokazał się pierwszy ząbek kupiliśmy szczoteczki silikonowe na palec a także pierwszą pastę bez fluoru specjalną dla niemowlączków. Myliśmy małej ząbka i dziąsełka. Wtedy to nawet lubiła bo ząbkowała i ulgę sprawiało jej masowanie taką szczoteczką. Później kupiliśmy (tak ok.1 roku życia) zestaw trzech szczoteczek do nauki mycia zębów. Dwie z nich wyglądają tak jak gryzaczki tylko w kształcie zbliżonym do szczoteczek a trzecia to miniaturka szczoteczki dorosłego. Mała jednak wpadła w bunt mycia ząbków i już nie chciała by jej myć zeby, często sięgała sama po szczoteczkę zjadała pastę i koniec na tym się kończyło mycie ząbków.Obecnie mała ma już drugą malutką szczoteczkę...jak mąz myje jej ząbki to jest płacz i histeria...ale jak sama to się cieszy. Od poczatku też stroniliśmy od słodyczy dla dziecka ale wytrwaliśmy chyba do 1,5 roku a później jak mała spróbowała czekolady to już jest ciężej. Zaskoczeniem jednak było dla mnie to...że już druga dentystka wypowiedziała się negatywnie na temat mycia zębów pastami przeznaczonymi dla maluszków. Parę miesiący temu będąc sama u stomatologa zapytałam go jak dbać o ząbki maluszka i jakiej pasty najlepiej używać i usłyszałam, ze najlepiej przegotowaną woda i wacikiem wymyć resztki jedzonka z ząbków. Unikać słodyczy i słodkich soczków. Nic więcej. Na wspomnianej we wcześniejszym poście  wizycie zadałam pytanie o higienę pierwszych ząbków i otrzymałam podobną odpowiedź. Usłyszłam też,ze pasty rzekomo bez fluoru mają go w niewielkich ilościach i mało tego, jeśli maluszek nie potrafi płukać buzi po myciu i połknie za dużo pasty może mieć biegunki a nawet wysypki. Bardzo się tym zaskoczyłam. Dentystka powiedziała mi również, że to nabijanie kieszeni producentów, którzy wiedzą jak wyciągać pieniądze od rodziców. Owszem zaleciła szczoteczkę i naukę mycia ząbków ale zwykłą wodą przegotowaną. Kiedy dziecko będzie w stanie zrozumieć co to znaczy wypłukać i wypluć to dopiero wtedy można włączyć pasty. A Wy co na ten temat myślicie?

wtorek, 21 października 2014

pierwsza wizyta maluszka u dentysty

Wczoraj byłyśmy razem z malutką u stomatologa.To jej pierwsza wizyta. Moja córcia ma 21,5 miesiąca. Wcześniej gdy poszłam z nią tylko ją zapisać to już zaparła się w drzwiach (pomimo,że była w wózku). nie wiem skad ona ju wie,ze wizyty u stomatologa nie sa najprzyjemniejsze. Od zapisania do wizyty mielismy tydzien by przygotowac corke na to wydarzenie. A wiec codziennie bawilam sie z nia w liczenie zabkow, ogladalysmy najpierw moje zeby pozniej jej. Maz tez lyzeczka zagladal do buzi corki. Mala przez te dni przyzwyczaila sie do mysli, ze bedzie pani, ktora policzy jej zabki i postuka w nie. Oczwiscie po wszytkim pani miala jej wreczyc nakleijki, ktore ja juz kupilam o wiele wczesniej. Od rana bylo pelne napiecie., maz z pracz slal smsy jak corka czy marudzi itd. Ubralysmy sie bez placzu, ale jak mala tzlko zorientowala się, ze idziemy w stronę przychodni zaczela jeczec. Ciagle przypominalam jej po co idziemy...niestety niewiele to dalo bo gdy tylko drzwi gabinetu otworzyly sie wszyscy mogli uslyszec jaki donosny glos ma moja corka. Pomimo ryku weszlam z niai po pierwszym napadzie buntu i placzu spokojnie razem usiadlysmy na fotel. Caly czas trzymalam corke na kolanach. Pani obejrzala zabki, orzekla, ze zdrowe, ale nie ma jeszcze piatek i dala wskazania co do codziennej higieny jamy ustnej.Kropka. Przezylysmy. Kontrola za rok. A jak u Was przebiegala pierwsza wizyta maluszka u stomatologa, jak sie do niej przygotowac.

poniedziałek, 20 października 2014

Bezpłatne warsztaty "Mama wie"

A teraz kolejna opinia o warsztatach dla kobiet w ciąży i niemowlaków. Dziś o warsztatach "Mama wie".
Oto link do strony bezpłatnych warsztatów "Mama wie":
http://www.mama-wie.pl/
znajdziecie tutaj wykaz gdzie i kiedy są warsztaty, jak można się zapisać i czego dotyczą, jest też galeria z poprzednich warsztatów (nawet ja się załapałam na jakimś tam zdjęciu).
Moja opinia jest taka:
byłam na tych warsztatach jako mama maluszka. Niestety jedyny minus, który widzę w tych warsztatach to ich godzina. Mój mąż został z dzidzią sam ale...kiedy wróciłam do domu o godzinie ok. 21.00 mała jeszcze nie spała, nie była wykąpana i niestety godziny nie sprzyjają udziałowi mam. Warsztaty za to bardzo polecam ponieważ są wspaniałe. Świetna organizacja. Można dowiedzieć się na temat żywienia dzieci, przygotowania do porodu, zdrowia i bezpieczeństwie dziecka. Każdy z uczestników dostaje torebkę z prezentami róznymi próbkami i nie tylko. Dla mnie najważniejszy były przerwy ponieważ na przerwach w holu były stoiska z różnymi specjalistami i można było zadawać pytania, testować próbki i rozwiewać wiele wątpliwości. Plusem był gość specjalny Paweł Zawitkowski, z którym miałam możliwość porozmawiania na przerwie i zapytanie np. o dobór obuwia dla córki. Rozmawiałam też z duolą i wieloma osobami np. od karmienia piersią itd. Super....sprawa. Najlepsze warsztaty jakie brałam do tej pory udział. Na koniec też oczywiście jest losowanie nagród bardzo atrakcyjnych np. sesji zdjęciowych z maluszkiem.


niedziela, 19 października 2014

przepływowy ogrzewacz wody, wózek spacerówka - czyli prześladowani przez pech

Z pewnością jesteście zdziwieni tytułem posta...ale to jedne z nielicznych rzeczy, które w ostatnim czasie zepsuły się w naszym domu.Zaczęło się od wózka spacerówki,którego używamy na co dzień. Pasek, którym przypina się dziecko oderwał się, później poszedł pałąk, który zabezpiecza dziecko przed wypadnięciem. Z tymi usterkami poradził sobie mój mąż ale...wieczorem "wysiadła" lampa w kuchni. Żarówka spaliła się - odrzekł mój mąż ale nie było tak lekko. Dwa dni bez oświetlenia górnego w kuchni. Całe szczęście mamy okap z oświetleniem więc w nocy jak robiłam picie małej ratowałam się latarką albo oświetleniem z okapu. Do lampy w kuchni musiał przyjść wujek elektryk. Obyło się bez dużych kosztów, ale obudowę całą trzeba było wymienić ...lampy. Między czasie zauważyłam, ze w kuchni pod zlewem gromadzi się woda...i usłyszałam dziwne "buuu". Przepływowy podgrzewacz wody ...pękł :( mąż skleił go....taśmą samoplepną i nadal sprzęt działał ale z wężyków zaczęła cieknąć woda. Co zrobiła zaradna kobieta? poszłam do sklepu gdzie został kupiony (bo to drogi polski sprzęt a nie marketowy chiński) i pokazałam zdjęcie podgrzewacza, gdzie cieknie, wzięłam też gwarancję...by pokazać, ze podgrzewacz nie ma roku a według gwarancji zbiornik ma 60 miesięcy gwarancji.Facet przyszedł za...dwa dni. A ja z każdym naczyniem biegałam do łazienki by umyć, mało tego z wraz upływem godzin nawet nie miałam zimnej wody w kranie bo też ciekło, więc...gotowanie było udręką łazienkową. Facet oszacował, że cieknie z rurek, wymienił, przykrecił i ni cieknie...problem taki, ze zbiornik trzeba oddać do serwisu...i wyobraźcie sobie, ze czekamy już tydzień, zeby łaskawie przyjechał pan z serwisu i zobaczył czy owo pękniecie obejmuje gwarancja. Pan ze sklepu mówi, ze obejmuje ale czy tak samo powie serwisant tego nie wiemy. Chcecie jeszcze przeczytać co to znaczy być prześladowanym przez pech? Włączyli nam ogrzewanie...wreszcie...ale kaloryfer w łazience nie grzeje. Wzięliśmy fachowca na włąsny koszt ale nic nie potrafił poradzić ponieważ to "sprawa spółdzielni na zaworach"...hmmm...czekamy na hydraulika ze spółdzielni kolejne dni i jakoś się nie pojawia. Mamy zimno w łazience więc jak mała się kąpie to podgrzewamy grzejnikiem. W wannie wysiadła słuchawka, telewizor zaczął niebezpiecznie pstrykać a z lodówki zaczyn cieknąć...itd. Kiedy to się skończy? czy u was też tak jest, ze jak coś się psuje to następuje łańcuszek podobnych zdarzeń?

wtorek, 14 października 2014

"Bezpieczny Maluch" - Urodzinki Martynki-konkurs

Biorę udział w konkursie więc na początku spełnienie wymagań konkursowych. Zamieszczam baner konkursu i link do bloga z konkursu :)
Wszystkiego najlepszego Martynko :)



Urodzinki Martynki-konkurs





















A teraz obiecane recenzje wybranych warsztatów dla mam. Dziś pierwszy na którym byłam to "Bezpieczny Maluch". Warsztat dla kobiet w ciąży i mam maluszków. Warsztaty mają trzy moduły:
- karmieniu piersią i żywieniu niemowlaczków
- pierwsza pomoc u niemowlaków
- bezpieczny transport dzieci (czyli o wózkach, nosidełkach itd.).
Byłam na tych warsztatach dwa razy. Raz jako kobieta w ciąży i drugi raz jako mama 8 miesięcznej córeczki. Pierwszy raz będąc w zaawansowanej ciąży bardzo się męczyłam bo warsztaty trwały 3 godziny i pomimo, ze otrzymywało się picie i małą przekąskę i mozna było wyjść ja nie chciałam nic stracić więc nie wychodziłam.Między modułami są przerwy kiedy można rozprostować kości. osobiście uważam, że wiedza przekazywana na warsztatach był solidna, przydatna i fachowa. Ja najwięcej wyniosłam z warsztatu o karmieniu piersią i niemowlaka. Najmniej z modułu jak wybiera się wózek i jak bezpiecznie przewozić dziecko. Dlaczego? Pan pokazywał na środku gdzie były tłumy siedzących i niestety niewiele zobaczyłam. Drugi raz jak byłam to poszłam na warsztaty z męzem. Chodziło nam przede wszystkim o poduczenie się z pierwszej pomocy ponieważ mieliśmy już za sobą bardzo trudne sytuacje z naszym dzieckiem tj. próby zadławienia, zachłyśniącia i niestety upadki z tapczanu. Wszystko byłoby dobrze ale...warsztaty organizowane dla rodziców maluszków w godzinach od 17.00 do 20.30 to...niestety nie trafiony pomysł. Dlaczego? bo wtedy maluszka trzeba karmić, kapać i usypiać. My zostawiliśmy małą z babcią ale to nie pomogło ponieważ nim doszło do warsztatu o pierwszej pomocy babcia zadzwoniła, że...mała zanosi się z płaczu, nie chce jeść a o spaniu nie wspomnę. Najpierw do domu wrócił mój mąż ale to nie pomogło.Musiałam i ja wrócić. Niestety nie brałam udziału w pełnym warsztacie. Pod koniec warsztatu jest losowanie nagród. Można wygrać kosmetyki, proszki do prania, materacyki do łóżeczka i wiele innych rzeczy. Każdy uczestnik dostaje też mały prezencik od sponsorów warsztatów. Ja np. dostałam smoczek uspokajacz od Nuk-a,  Śliniaczek i próbki mleka od Enfamilu, ulotki, próbki kosmetyków od Palmersa. Fajna sprawa można popróbować i przekonać się czy rzeczywiście to jest to czego szukamy.




niedziela, 12 października 2014

zwycięstwo mecz Polska-Niemcy, siatkarze mistrzami świata...i wiele wspomnień

Dziś zamiast obiecanego opisu warsztatu musze napisać o tym czym obecnie żyje wielu Polaków a mianowicie zwycięstwem historycznym polskich piłkarzy nad niemieckimi. Jednak chciałabym napisać o tym inaczej. Śledziłam ten mecz do późna i komentarze do tego wyniku. Mąz już spał, córka też a ja rozgorączkowana. Zaraz sobie pomyślałam o siatkarzach naszych, którzy sięgnęli po zwycięstwo. Dlaczego łączę te dwa fakty? bo uważam, że to świadczy, że kondycja polskiego sportu idzie w górę. Łączę te dwa fakty razem również dlatego, ze moje wspomnienia tak się łączą z wcześniejszymi meczami siatkarzy i piłkarzy. Mianowicie byłam wtedy na studiach kiedy siatkarze grali z Brazylią. Pojechałam na ten wieczór do mojej przyjaciółki na dalekie osiedle na obrzeżach miasta. Przygotowałyśmy super jedzonko i oglądałyśmy mecz naszych siatkarzy...kiedy wtedy wygrali nagle na ulicach wyszli ludzie, na balkonach i wszyscy śpiewali polska-biało-czerwoni, machali flagami i wszyscy się do siebie uśmiechali, ściskali nawet my z sąsiadami z klatki :) dla mnie obcymi ludźmi. To była taka ogólna euforia. W tym roku o zwycięstwie naszych siatkarzy dowiedziałam się na drugi dzień, gdyż opiekowałam się moim chorym dzieckiem i nic innego do mnie nie docierało. A teraz o jednym z meczy Polska-Niemcy. Byłam na drugim roku studiów, właśnie wyszła za mąz moja współlokatorka czego troszkę nie rozumiałam jak młoda dziewczyna wychodzi za mąż za prawie 20lat starszego faceta i jeszcze się z tego cieszy. Ale miłość jest niezrozumiała. Wracając do meczu, byłam na "weselnym kacu" zwłaszcza, że byłam świadkową i padałam z nóg. Był poniedziałek, ja we wtorek miałam egzamin (była sesja). Nagle dostaję smsa od znajomego by przyjeżdżać pod akademiki ponieważ ustawiono na tą okazję wielkie telebimy i warto razem przeżyć ten mecz. Odpisałam, że mam jutro egzamin na który nic się nie uczyłam bo był ślub itd. Znajomy tak nalegał, ze pojechałam i objerzeliśmy w grupie studentów mecz gdzie oczywiście Polska przegrała ale atmosfery nie da się opisać. Połączyłam te dwa wydarzenia bo to jedne z moich pozytywnych wspomnień z czasów studiów. Jeśli ktoś z Was wyczytał z tego co pisze nutkę smutku, nostalgii to ma rację Jakoś czasem takie wydarzenia jak mecz Polska-Niemcy uwalniają we mnie lawinę wspomnień i...tęsknoty. Coś jednak się kończy coś innego zaczyna. Teraz ekscytuję się czymś innym...rozwojem mojego dziecka.

sobota, 11 października 2014

Warsztaty i czasopisma dla mam

Odkąd zaszłam w ciążę zaczęłam interesować się tematyką macierzyństwa. Owszem na studiach dużo mieliśmy na ten temat ale kiedy jest się młodą pełną pasji zawodowej dziewczyną jakoś nie myśli (przynajmniej ja nie myślałam)się, że za kilka chwil i ciebie to spotka, a myśli się raczej o innych. Będąc w ciąży zaczęłam czytać czasopisma dla mam m.in. "Dziecko", "Mamo to ja", "Mam dziecko", "M jak mama" i wiele innych. Stos czasopism z tygodnia na tydzień powiększał się a ja gubiłam się w wiedzy i przygotowaniach. Na forum dla rodziców www.bimbi.pl dowiedziałam się, ze istnieją warsztaty dla kobiet w ciąży i z małymi dziećmi. Co najważniejsze można było na nich zapytać specjalistów o rózne nurtujące pytania i...to wszystko bezpłatnie. Zaraz poszukałam w internecie jakie są w moim mieście i okazało się, że jest ich dość sporo. Do tej pory brałam udział w czterech takich warsztatach, a mianowcie:
- w "Bezpiecznym Maluchu:- Bezpieczny Maluch - (byłam na nich jako kobieta w ciąży w ósmym miesiącu i jako już mama 9 miesięcznej córeczki)
- w "Mama wie" - Mama wie- (tutaj również jako mama)
- w "Mamo to ja"- Mamo to ja - (też jako mama maluszka).
Jakie mam wrażenia i jak wyglądają takie warsztaty napiszę w kolejnych postach.Jak z pewnością zauważyłyście podałam linki do stron w danym warsztacie aby ułatwić poszukiwania dla zainteresowanych.  Wybieram się również na inne warsztaty ale już dla rodziców dzieci od 1-3 roku życia. A czy Wy brałyście udział w takich warsztatach?

czwartek, 9 października 2014

Broszki z filcu czyli walka o swoje pasje

Od kiedy córka pojawiła się na świecie i wkroczyłam w związek małżeński mój czas wolny i moje pasje zostały zminimalizowane. Czasem mam z tego powodu wyrzuty sumienia, ale kiedy pomyślę ile tych moich pasji było za życia singla to rzeczywiście trudno byłoby teraz nawet połowy z nich pielęgnować. Jednakże co jakiś czas chwytam parę chwil i robię sobie coś dla siebie np. maluję, szyję, uczę się czegoś nowego itd. Od jakiegoś czasu, a mianowicie odkąd dostałam jedną filcową broszkę od koleżanki z pracy, chodzi za mną nauczenie się wykonywania takich broszek. Poszukałam na necie filmików jak się takie cudeńka robi i oto efekt mojej "samouki"
Skromne początki ale chciałam zrobić w różnych kolorach do różnych strojów.


Nie są to idealne broszki ale są moje i chciałabym w przyszłości wypracować swoje unikatowe broszki by moje ubrania a może też i moich znajomych ozdabiało coś innego czego nie można ot tak kupić w pierwszym lepszym sklepie "wszystko po 4 zł". Zauważyłam też, iż kiedy zrobiłam coś dla siebie, tak całkiem dla własnego rozwoju i moje spojrzenie na czas poświęcony córce jest inne. Potwierdza się to, iż zadowolona mama to zadowolone dziecko :) a może szczęśliwe :)


środa, 8 października 2014

Będzie chłopiec...przodujące łożysko w ciąży

Dziś dostałam radosne wieści od mojej byłej współlokatorki ze studiów. Oczekuje swojego pierwszego dzidziusia i...dziś dowiedzieli się, że będzie to chłopiec. Z tej radości pomaszerowałam ze swoją mała buntowniczką na małe zakupy i kupiłam maleństwu koleżanki body Superbaby i czapeczkę i skarpeteczki. Taki zestaw na dobry poczatek od ciotki i starszej koleżanki :) Mały urodzi się w styczniu, czyli tak jak moja córka. Będzie dokładnie dwa lata różnicy między dziećmi. Radość z potęgował fakt, że lekarz stwierdził, że łożysko przesunęło się na prawidłowe miejsce. Od poczatku ciąży wszyscy myśleliśmy z drżeniem o kolejnych tygodniach ponieważ moja koleżanka miała przodujące łożysko. Ciąże znosi wspaniale, praktycznie bez wymiotów czy większych dolegliwości, jedynie to przodujące łożysko spędzało sen z powiek przyszłym rodzicom. Sprawa z przodującym łożyskiem nie jest prosta, o czym można przeczytać wiele w necie. Odsyłam zainteresowanych do artykułów:
łożysko przodujące
Przyczyny,objawy,postępowanie - łożysko przodujące
Rodzaje łożyska przodującego
W każdym razie łożysko przodujące mogło spowodować i poród przedwczesny i wiele innych komplikacji. Jednak na początku ciąży taka diagnoza jak łożysko przodujące o niczym nie świadczy gdyż wraz z rozwojem ciąży zjawisko to może ustąpić. Tak też się stało u mojej koleżanki, łożysko przesunęło się i poród siłami natury jest całkiem możliwy i donoszenie ciąży.
Wszyscy, którzy sympatyzują tej parze cieszy się razem z nimi.
Radosny ten dzień potęguje fakt, że stała się niezwykła rzecz,moja córka zasnęła o 19.00 i to już tak na noc. Przez cały dzień miała humorek małego buntownika i już po prostu brakowało mi sił do biegania za nią. A tutaj taka niespodzianka...zasnęła mi na rękach...pierwszy spokojny wieczór od tygodni.

wtorek, 7 października 2014

Przetwory na zimę - przyslijprzepis.pl - strach przed wojną

Dziś jeszcze o przetworach ponieważ jakoś tak jestem nakręcona robieniem zapasów do spiżarni, że nie myślę prawie o niczym innym :) Dynie jeszcze leżakują na parapecie ale już niedługo ponieważ znalazłam dwa przepisy na przetwory z tych warzyw na portalu, który od czasu do czasu nawiedzam. To dość znany portal :
www.przyslijprzepis.pl
Poniżej dwa linki do przepisów, które akurat mnie zainteresowały i z pewnością pochwalę się za jakiś czas jak mi wyszedł ten eksperyment dyniowy.
http://www.przyslijprzepis.pl/przepis/pikantne-pikle-dyniowe
Kulki dyniowe słodko-kwaśne
Przyznam się, że u nas w domu ostatnio ciągle o te moje przetwory są sprzeczki, ponieważ mąż uważa, ze robię i zdecydowanie za dużo (rok temu też tak mówił i prawie nic nie zostało na ten rok) i za dużo czas na to poświęcam (niby dba o to bym się nie przemęczała). Ostatnio zapytał mnie wprost, "dlaczego tak gorączkowo zapełniam wszelkie słoiki w domu, które on cichaczem wynosi na śmietnik. Powiedziałam, że jak wybuchnie wojna to będziemy mieli co jeść. Roześmiał się i wziął to za żart. Jednak przyznam się, że to nie był żart. Kiedy oglądam informacje ze świata wcale nie jest mi do śmiechu. Moja paranoja lękowa na temat wojny doszła do tego, że kiedy idę ulicą i słyszę odgłos lecącego samolotu oglądam się czy przypadkiem nie spada. W naszym mieście jest lotnisko wojskowe, o loty samolotów nie trudno, mało tego...o wojskowych spacerujących po mieście też nie...a mnie to nakręca. Kilka tygodni temu kiedy rozwijał się konflikt na Ukrainie to w ogóle martwiłam się o swoich mężczyzn z rodziny: "bo jak będzie wojna?". Mój brat jest zawodowym żołnierzem, był w Jugosławii, Afganistanie i zaraz pomyślałam sobie, ze teraz może pojedzie na Ukrainę. On nie założył rodziny pomimo swoich 43 lat, ale  ma nas rodzeństwo i rodziców, którzy za każdym razem jak wyjeżdżał drżeliśmy czy wróci. Taki los siostry żołnierza. No więc robię te przetwory i cieszę się, ze mój brat nigdzie nie pojedzie i myślę, o moich koleżankach ze studiów, które pochodziły z Ukrainy i z którymi jakiś czas temu kontakt się urwał. Jedna jest z Lwowa a druga z Kijowa...i pomimo wysłanych e-maili nie ma odpowiedzi więc myślę...i myślę a strach mnie ogrania.

niedziela, 5 października 2014

przetwory na zimę - soki, dżemy, sosy i inne

Październik nastraja mnie już zimowo...dlatego gorączkowo  kończę robienie przetworów na zimę. Uwielbiam to ale niestety tego lata jakoś ciężko było mi zabrać się za nie ponieważ ciągle trwały u nas remonty a i my dużo podróżowaliśmy. W tym roku jednak do naszej spiżarni trafiły:
- dżemy z truskawek, śliwek, jabłek, porzeczek,gruszek
- sok malinowy, jagodowy, sok wiśniowy i truskawkowy
- sałatka z cukinii i papryki
- marynowana papryka,
- marynaty z gruszek i jabłek, śliwek.
- sos meksykański, sos pomidorowy, sos paprykowy.
Czego  zabrakło? ogórków :( jakoś tego sezonu nie zrobiłam nic z ogórków a to moje ulubione sałatki...:( liczę na mamę, która ze swego ogródka narobiła sporo więc może mnie w tym podratuje. Teraz jeszcze dynie na parapecie mnie straszą bym coś zrobiła z nich...ale w ubiegłym roku marynaty z dyni wyszły niezbyt więc w tym roku szukam innego przepisu. Macie może jakieś sprawdzone receptury na przetwory z dyni? będę bardzo wdzięczna bo mąż już marudzi, abym w końcu pozbyła się tych warzyw z parapetu gdyż zajmują dużo miejsca. Dynie są kupione na targu ale od zaufanego pana ze wsi.

sobota, 4 października 2014

Expose Premiery i nowe nadzieje

Czas przyniósł nie tylko zmianę pory roku ale też Premiera i rządu. Muszą o tym wspomnieć i poświęcić posta ponieważ w naszym domu zawrzało kiedy Pani Premiera Kopacz ogłosiła swoje expose, którego wysłuchał z wielką uwagą mój małżonek i...przybiegł do nas (do mnie i córki) do pokoju gdzie się bawiłyśmy z wypiekami na twarzy. Powiedział, ze wreszcie może coś się ruszy ze świadczeniami dla kobiet będących na bezrobociu i na umowach śmieciowych...bo przecież w czym są one gorsze od tych które pracują na umowach o pracę...chodzi mianowcie o urodzenie dziecka. Pani Premiera Kopacz obiecała, ze każdej kobiecie po urodzeniu dziecka będzie należał się rodzicielski. Tak powinno być od dawna. Ja zawsze pracowałam na umowę o pracę, dorabiałam jedynie na śmieciówkach więc byłam w komfortowej sytuacji ale gro naszych znajomych albo nie pracowała albo żyło ze śmieciówek drżąc oto co bedzie dalej i co będzie gdy zajdą w ciążę, a często chciały mieć dziecko. Myślę, że to byłby dobry krok by przyrost naturalny w naszym kraju wzrósł, ale też wielki krok prorodzinny i pro-kobiecy. Ciekawe na ile to "kiełbasa wyborcza" a na ile prawdziwa obietnica, która się zrealizuje. Ja jestem sceptyczna ale mój mąż większy optymista. Teraz myślę, że jeśli dojdzie do tego, ze każda kobieta po urodzeniu dziecka czy pracuje czy nie, czy studiuje (bo przecież to skandal by studentka nie miała świadczeń rodzicielskich)miała odpowiednie świadczenia , to myślę, czy musiała zostać premierem kobieta by w końcu zrobić coś tak oczywistego jak ochrona i pomoc kobietom-matkom. Mój małżonek jednak już widzi jakie wymagania trzeba będzie spełniać by dostać to świadczenie bo przecież państwo z pewnością coś wymyśli by jednak nie wszystkim "się należało". Jednak wśród znajomych zapaliła się nadzieja na lepsze i na więcej dzieci :):)