poniedziałek, 29 czerwca 2015

umowa zlecenie - czyli mały sukces podnoszący poczucie własnej wartości

Udało mi się dzisiaj podpisac dwie umowy zlecenia kończące się 31 października. Cieszę się, że mogę prowadzić warsztaty i pomimo, że to niechlubne umowy zlecenia, które są zmorą pracowników ale ja się cieszę,ze w ogóle jakaś umowa jest. Z kim nie zagadam to pracuje na czarno. Dziewczyna z "Żabki" osiedlowej pracuje za 5,5 zł brutto za godzinę i to na czarno. Masakra jakaś, a ile nasłucham się od mam, które zostały oszukane i pracując na umowe o "wolontariat" a na lewo miały dostać jakąś kaskę dostawały słowa podziękowania i "Koniec" ani złotówki za miesiąc pracy. Nie mówię, że jestem przeciwniczką wolontariatu, bo sama nią byłam i jestem nadal ale...kurcze jeżeli pracodawca do czegoś się zobowiązuje to niech nie kantuje. Jestem przeciwniczką pracy na czarno bo zawsze to jest nie fer w stosunku do...pracownika, który pozostaje bez świadczeń. A jeżeli nawet pracownik się zgadza na taką pracę to bądźmy szczerzy z jakiś powodów, które też do konca nie są naturalne. Ja prowadziłam warsztaty na poczatku za darmo, robiłam to jednak tak dobrze, aby przekonac pracodawcę, (który wczesniej obiecywał mi ,że jeżeli się sprawdzę dostanę umowę)że jestem warta zatrudnienia. Tak też się stało, mam umowę zlecenie ba dostałam nawet dwie umowy zlecenia i jestem zadowolona...dlaczego? usłyszenie kilku pozytywnych uwag na temat mojej pracy to podnoszenie poczucia własnej wartości. Wiem, że godzenie macierzyństwa z pracą zawodową dobrze wykonywaną jest możliwe i nie jestem gorszym pracownikiem od innych. Jak myślą i mówią pracodawcy. Pisałam już o tym kiedyś, że powrót na rynek pracy mamie z maluszkiem jest niczym przemierzenie kosmosu. Jeżeli w mediach mówi się, że to się zmieniło...nie wierzcie...nie zmieniło się. Tak tylko się mówi, ale nie spotkałam pracodawcy ( a byłam na kilku rozmowach i wysłałam prawie 100 aplikacji) który nie ukrywałby, że posiadanie rocznego dziecka jest "problemem", który wiąże się z brakiem pełnej dyspozycyjności i wieloma innymi "zagrożeniami". Przekonałam się też, o potrzebie pracowania u mam maluszków, które w taki sposób mogą się realizować i poczuć dowartościowane

środa, 24 czerwca 2015

niepokoje i niespodzianki w tle zapiekanki i barszczyku :)

Czy miałyście kiedyś w sobie niepokój z bliżej nieznanej przyczyny? ja własnie taki mam od kilku dni. Myślałam, ze ów ścisk w żołądku to przez egzamin na studiach czy prace w poradni ale...minęły egzaminy, dyżur w poradni a niepokój pozostał. Mało tego, mój mąż wyznał, ze też jest jakiś niespokojny. Wczoraj pojechał do rodziców. Wcześniej "musiał" zmuchnąc świeczki na cieście z okazji urodzin. Spakowałam dla rodzinki kawałek ciasta, żeby i teściowie spróbowali urodzinowego. Dziś miał wracać. Napisał ,że jest w busie popołudniu i że czuje się niespokojny. Mnie też ciągle nie opuszczał niepokój. Po 15 minutach zobaczyłam, że dzwonił do mnie numer stacjonarny z miasta, z którego jechał mąż. Próbowałam oddzwonić ale na darmo, ciągle, ze nie ma takiego numeru, albo, ze numer niedostępny. Efekt...bez kontaktu z męzem i po "telefonie z tajemniczego stacjonarnego"  wyobraźnia zaczęła pracować, że pewnie bus miał wypadek i dzowonili albo ze szpitala albo z policji. Wpadałam w coraz czarniejsze myśli. Po 3 godzinach nie wytrzymałam i napisałam do meza czy wszystko ok. a on że już wraca do domu :) Przywitałam go zrobiona w steresie zapiekanką makaronową ze szparagami (niedługo przepis na moim blogu kulinarnym). Zapiekanka tak nam smakowała na kolacje, że zjedliśmy prawie całą :) a Wam polecam przepis na barszcz ukraiński zamieszczony na moim blogu :) smaki mojego dzieciństwa: barszcz ukraiński (<-------kliknij)
a teraz podsumowanie...czy wierzyć przeczuciam i niepokojom? nas nadal nie opuszcza ale myślę, ze to efekt planów wakacyjnych :) stres wakacyjny - ależ zjawisko :D

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Dzień Taty i niespodzianki

Dziś Dzień Taty, kupiłyśmy fajne koszulki dla męża z córką już w weekend. dodatkowo są urodziny męża więc zamówiłyśmy ciasto jego ulubione i...fontanny tortowe.Szykuje się mała imprezka we trójkę dzisiaj popołudniu po wizycie u endokrynologa z córcią. Wysłałam kartkę z okazji Dnia Ojca mojemu tacie. Po raz pierwszy zastanawiałam się czy to wypada ,że taka stara baba jak ja wysyła tacie kartkę. Moje rodzeństwo nie pamięta o dniu ojca a ja zawsze składałam życzenia i wysyłałam lub wręczałam mały drobiazg z tej okazji. W tym roku poczułam jakieś dylematy czy to nie śmieszne zachowanie z mojej strony ale w końcu pomyślałam, ze wysłanie kartki tacie ze słowami "kocham Cię" chyba nie jest śmieszne...ja byłabym wzruszona, że córka , która jest już mamą i żyje daleko do domu rodzinnego pamięta jeszcze o takich okazjach. W ogóle wychodza z założenia, że każda okazja jest dobra do świętowania i powiedzenia miłych słów osobom bliskim :)

zakończenie semestru na studiach

Pochwalę się :) wczoraj zakończyłam testem z metodyki nauczania osób głeboko upośledzonych pierwszy semestr na moich kolejnych studiach podyplomowych. Jestem szczęsliwa bo na studiach już mam wakacje a w pracy dopiero od 7 lipca ale to będa piękne wakacje bo wybieram się do rodziców i mamy trochę planów. Powrót do rzeczywistości będzie pewnie po wakacjach bolesny ale damy radę :) U nas bałagan w całym domu i muszę zacząć ogarniać a popołudniu na dwie godzinki do pracy i koniec na ten tydzień poradni. Jestem ciągle niewyspana i zmęczona. Nie wiem w sumie dlaczego ale chyba taki musi być...
a z innej beczki...MAMY LATO... a więc poniżej link z moich lat "młodości"
Lato
Koto pamięta ten przebój ? eh lata liceum wracają :)

piątek, 19 czerwca 2015

podóż z maluszkiem czyli co ze spbą wziąć na podróż samochodem.

Dzisiaj opowiem Wam jakie mam doświadczenia jeżeli chodzi o podróżowanie z maluszkiem. Jeździłam do lekarza pociągiem 100 km co miesiąc już z 2 miesięczną córką, wtedy wystarczało nosidełko, cyc, ubranka na zmianę, pieluszki tetrowe czy flanelowe, chusteczki nawilżajce i woda w butelce do przemycia, brałam też wodę w termosie by umyć np. buzie dziecka czy sobie ręce ciepłą wodą. Kiedy podrózowaliśmy na nasze pierwsze wakacje corka miała 1,5 roku i okazało się, ze podóz z takim dzieckiem samochodem nie jest prosta jak nam się wydawało. Co trzeba wziąć na taką podróż:
- wielką cierpliowśc i nastawienie, z wszystko może się zdarzyć :)
w jedną stronę jechaliśmy wieczorkiem i dojechaliśmy nocą gdy dziecko spało niestety na moich rękach przy cycu bo w foteliku nie chciało. Ręce mi odpadały i miałam wszystkiego dość.
Szybko też się okazało, że trzeba sprawdzać gdzie się zatrzymujecie na postoje. A więc co z rzeczy trzeba zabrać na podróz samochodem:
- pieluszki i chusteczki nawilżające, pieluszki tetrowe, które przydają się gdy dziecko Wam zwróci co niestety zdarza się nawet dzieciom, które wcześniej nie zwracały (tak też było u nas)
- wodę najlepiej dwie butelki do przemywania
- picie dla dziecka i siebie (najlepiej nie soki przecierowe i najlepiej picie niezbyt słodkie)
- jedzonko dla dziecka - uwaga nie mleko, gdyż po wypiciu mleka przed samą podróżą lub w trakcie, prawie w 99% macie pewne wymioty. (sprawdziliśmy na swojej córce ale też ja na koloniach u starszych dzieci)
- przegryzki (czyli ciasteczko, chrupek)
- ubranie na zmianę podręczne gdyż na dłuższą podróż trzeba nastawić się, ze dziekco może zwymiotowac lub zabrudzić się np. wylewając soczek czy mus na siebie.
- woreczki lub reklamówki małe - wiadomo na co w sumie poczawszy od użytych chusteczek, pieluch po wymiociny skończywszy
- zabawki typu ksiązeczki, ulubionego misia itd.
- uwaga u nas sprawdził się "znikopis" tytaujw  linku podaję obraz jaki ma moja córka:
znikopis  - zaletami znikopisu jest takie, że dziecko może sobie porysowac bez zagrożenia, ze porysuje tapicerkę itd. a dzięki możliwości "wyczyszczenia" tablicy super się nadaje do ponownego rysowania. Uwaga też na czytanie dziciom gdyż niektóre dzieci jak widzą literki podczas podrózy mają zawroty głowy i wymiotują lub mają mdłości.
- kosmetyki, środki przeciw komarom - zaskoczeni? a własnie zaraz Wam wytłumaczę...zatrzymując się na postój nie wiecie co was czeka. My w ubiegłym roku zatrzymaliśmy się na postoju gdzie komary po prostu były plagą, a dziecko zrobiło kupkę i trzeba było przewijac a komary były dosłownie wszędzie nawet w toalecie. Wtedy środki przeciw owadom  w ruch...i po problemie
- drobne pieniądze by zawsze można było coś kupić co będzie potrzeba
- aparat fotograficzny by uwiecznić etap podrózy :)
- możecie tablet dla dzieci lub swój tablet z filmikami
- nakrycie głowy jeżeli podóżujecie w dzień (nakrycie jak wychodzicie na spacer na postoju)
Proponuje Wam by robić albo czeste postoje  albo dwa dłuższe połączone ze spacerem ale dobór ilości i jakości postojów zalezy jak wyczujecie wasze dziecko/dzieci.
Co jeszcze...może macie jakieś pomysły lub z własnego doświadczenia


środa, 17 czerwca 2015

agroturystyka dla smyka -c.d.

Szukając miejsca do wypoczynku z moją 2,5latką szukam miejsca gdzie jest dostęp do kuchni wyposażonej w czajnik, lodówkę, kuchenkę, naczynia ale też gdzie jest możliwość zamówienia domowych obiadów. Dla nas bardzo ważna jest nie tylko lokalizacja takiego domu ale też czy posiada ogród , piaskownice czy miniaturkowy plac zabaw. Kiedyś byłam w takiej agroturystyce na koloniach z dziećmi to gospodarz nawet basen rozstawiał ze zjeżdżalnią i mało tego miał kamerę i nagrywał filmiki z życia swoich klientów (oczywiście za zgodą zainteresowanych). Sam oprowadzał po górach gdzie też brał kamerę. Do tej pory mam wspaniałe płyty z filmikami z tego pobytu i jest to pamiątka bezcenna. Niestety jest to dość daleko więc córcia musi podrosnąć ale z pewnością wybierzemy się tam jak skończy przynamniej 5 lat. Na co jeszcze zwracamy uwagę? na dostępność takich rzeczy jak rowery,  bryczki itd. czyli dodatkowe atrakcje. Nie chcemy też być w miejscu gdzie dom jest olbrzmi i zawsze większe ryzyko spotkania hałaśliwego i niezbyt miłego towarzystwa. Trzeba też uważać na ceny, gdyż te podane na stronach często odbiegają od faktycznych, któe w sezonie są zawsze większe od podanych :( eh takie cuda.
Umykam do pracy, bo "moje dzieciaki" czekają , ale odezwę się niedługo.

wtorek, 16 czerwca 2015

przygotowania do wakacji - czyli podróż z małym dzieckiem - agroturystykadlasmyka

Coraz bliżej wakacje czyli już trzeba powoli się szykować i planować na wyjazd. Z malym dzieckiem nie można być 100% spontanicznym ponieważ samo znalezienie miejsca odpowiedniego na wypoczynek rodzinny dla małżeństw z malutkim dzieckiem wymaga wiele zachodu. My zaczęliśmy od ustalenia terenów gdzie chcielibyśmy pojechac oprócz wyjazdu do moich rodziców. Przez internet odnalazłam kilka agroturystyczny miejsc gdzie moglibyśmy pojechać na kilka dni. Spisałam numery telefonów i rozmowa, rozmowa i ustalania, szukanie terminów wolnych...co oczywiście jest trudne bo zbyt późno się za to zabrałam ale myślałam,że finansowo nie damy rady wyjechać ale okazało się, że oprócz wizyty u moich rodziców stać nas na około tygodniowy wyjazd w ciekawe miejsce. Oprócz ustalania miejsca czeka nas wyjazd do mojej rodzinki więc jeżeli nie macie wizje podróży samochodem to sprawdzcie czy macie odpowiedni fotelik samochodowy. My w ubiegłym roku byliśmy pewni, że mamy takowy a okazało się, że jest on niewygodny na długotrwałą podróż i mało bezpieczny. Nauczenie ubiegłoroczną wpadką, siedzimy teraz i od dwóch dni szukamy fotelika samochodowego na portalach internetowych. Kupujemy używany bo nie chcemy płacić za nowy bo po co skoro to na kilka razy. Wybieramy fotelik nie jakiś taki najtańszy byle by był...na daleką podróż trzeba przede wszystkim fotelika bezpiecznego i...wygodnego. Przekonałam się, ze foteliki z "bajerami" i mający wiele funkcji często u nas nie zdawały egzaminu. Nie jest potrzebna nam dodatkowa zawieszka czy jakiś bajer , który oczywiście dodatkowo kosztuje ale konkretne rozwiązania zwiększające bezpieczenstwo.
Już musze kończyć bo mała wstała...i trzeba uciekać bo już krzyczy o ... "Strażaka Sama" :) c.d.n.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

inteligentne byzczenie czyli co zrobić by nie oszalec

Poranek, dzień kolejny...i zaraz po szóstej słyszę burczenie dochodzące od strony okna. Przykrywam mała i włączam wiatrak. Niestety pomimo poduszki na głowie, burczenie jest coraz bliżej "bzzzz, brrr..." i tak w kółko. W końcu dziecko się budzi i wkurzona wstaję z łóżka. Oczywiscie wszedzie w mieszkaniu jest bzzz, brr. Zamykam okna ale jeżeli zamknę w kuchni to brrr,bzzz wkrada się a raczej atakuje od strony pokoju i tak w kółko jakby na złośc "bzzz" specjalnie, inteligentnie wiedziało jak zepsuć dzień. Bzyczenie cichnie około południa. Bzyczenie wymusza na nas byśmy z córką pedziły na spacer i zakupy już przed 9.00 bo inaczej w domu nie da się wytrzymac. A więc wracamy i zaciskamy zeby by wytrawać do południa. Kilka godzin przerwy i jak na złość "inteligentne bzyczenie" pojawia się akurat wtedy, gdy moja córka próbuje zasnąc popołudniu, a więc godzina 16.00 zaczyna się od nowa...i tak trwa do...kiedy córka śpi. Rozmawiałam z sąsiadką i owe bzyczenie też ją denerwuje i próbowała róznych sposobów by nie oszaleć od tego ..hałasu. Jeżeli myślicie, ze to komary lub osy...to się mylicie...to coś gorszego bo to panowie z kosiarkami, którzy nie wiedzac czemu od paru dni kosza nasze małe podwórko i jakoś nie mogą skończyć. Już myślałam, ze udało się im skończyć w sobotę gdy dziś pojawili się ponownie i...powiem jedno, że albo robią komuś na złość albo to bezmózgowce ponieważ...dziś do 7.00 rano kosili przy samych naszych oknach i próbowałam zobaczyć co też jeszcze koszą i nie zobaczyłam tam trawki większej niż 2-3 cm. Mało tego około 8.00 poszli nieco dalej do sąsiedniego bloku i już bzyczenie jest trochę dalej. Wyobraźcie sobie, ze my mieszkamy na 4 piętrze a na parterze mieszkają dwie mamusie, które mają malenstwa niespełna półroczne a oni pod oknami im takie jazdy urządzają od kilku dni. Wszyscy, przynajmniej moi najbliżsi sąsiedzi mają dość tego, ale zaczynam podejrzewać, że na koszenie trawników naszej spółdzielni wygrała inna firma niż dotychczas była i...zaczęło się, gdyż w sąsiednim bloku mieści się siedziba naszej spółdzielni i oni chcą pod "jej oknami zrobić jak najlepsze wrazenie". To moja hipoteza w tym obłąkanym stanie...ciągle słychać burczenie ale całe szczęscie troszkę w oddali bo po sąsiedzku :( ale podejrzewam , że jutro rano ponownie się zacznie chyba, że będzie padać. No zobaczymy...życze każdemu dobrego, spokojnego dnia.

piątek, 12 czerwca 2015

depresja letnia??

Od rana rycze i mam podły nastrój...nic mi nie pomaga nawet wypicie kubka kakao, przeczytanie kilku stron ulubionej ksiązki i zabawa z małą. Nie mogę wyjść z dołka. Mam tysiące myśli i w ogóle nic mi się nie chce...bo po co, komu to potrzebne. Mała wyczuwa, że coś się ze mną dzieje. Siedzę sobie i mocze nogę a ona przychodzi z obrazkiem namalowanym przez siebie i mówi "Mamo, obrazek dla ciebie. Wszystkiego najlepszego" obejmuje mnie raczkami. Wzruszam się. Mała robiła tak dopóki kartki w bloku się nie skonczyły i nie zobaczyła na mojej twarzy uśmiechu. Nie wiem skąd ten dołek... czuję jakby kamień był na mnie :(zbliżają się urodziny i imieniny mamy i mojego męża. Nie mam pojęcia co zrobić. Chciałam męzowi wykupić weekend w jakimś ośrodku spa by wyjechał np. do Nałeczowa tak sam lub z kim drugim kogo sobie wybierze (mi to obojetne z kim pojedzie) i odpoczął. Ciagle słyszę jak bardzo jest zmęczony, a na wakcje raczej się nie wybierzemy tylko do mojej rodziny w tereny podgórskie. To w sumie wakacje fajne ale nie jakies zorganizowane. Mała czuje się tam rewelacyjnie ale mój mąż nie lubi tam być więc pomyślałam, że niech jedzie w inne miejsce a ja posiedze u rodzinki. Wszystko byłoby fajnie gdyby...nie brak funduszy, które nadwyrężyłam kupieniem czterech par sandał dla mojej córki. Kupowałam przez internet i tylko te ostatnie okazały się strzałem w dziesiątkę. Straciłam sporo kasy więc zostało mi na ten prezent dla męża jedynie 100 zł, a za taką kwotę raczej nie wykupię mu weekendu w spa. Po 20 czerwca mam podpisac jedną umowę zlecenie to może wpadnie kasa ale to może być już po urodzinach męża. Eh no i zostaje mama, której chciałabym kupić coś fajnego i znowu trzeba jakoś kase czarować. Eh... dlaczego to wszystko takie ciężkie.

czwartek, 11 czerwca 2015

sprawdzian uczuć

Kiedy napisałam ostatniego posta jakbym wywołała wilka z lasu a mianowicie...mąz zmęczony spacerem z córką i bardzo cięzkim dniem w pracy leżał skonany na kanapie a ja bawiłam się z mała w drugim pokoju gdy zachciało mi się wyjść do kuchni po szklankę wody i...bach uderzyłam stopą w futrynę drzwi...efekt mały palec "chrupną" usłyszałam w nim pyknięcie i ból, który w pierwszej chwili zbagatelizowałam pod wpływem szoku i poczłapałam utykając do pokoju córki ale tam nie byłam w stanie ustać na stopie. Wtedy mój mąż wkroczył do akcji. W ruch poszły żele na stłuczenia z naszej rodzinnej apteczki a gdy one nie pomogły poszedł do apteki i przyniósł wszystko co potrzeba do opatrunku i "moczenia" stopy. Sam zrobił mi opatrunek i po raz pierwszy jak go znam nie powiedział "nic krytycznego" typu, ze trzeba było uważać itd. Nic tylko ciągle powtarzał ,że musi mnie bardzo boleć i że jutro (był już po 20.00) pewnie trzeba będzie iśc do lekarza ,żeby to obejrzał. Jak wygląda to jutro...tzn. dzisiaj...stopę mam siną niemal po kostkę, mały palec, który wczoraj wyglądał jak ogórek dziś wygląda jak pół ogórka. Dom przeszukałam pod kątem butów w które byłabym w stanie się ubrać...i zaciskając zeby poszłam z córką na spacer i odebrac awizo na pocztę. W aptece usłyszałam, że powinnam iść z tym na izbę przyjęć by mi to prześwietlili ale ja mając takiego "lekarza domowego" kuruję się jak na razie w domu. Takie trudne sytuacje i nagłe pokazują jak kto potrafi się troszczyć, co zrobić dla drugiej osoby i jak pomóc.

środa, 10 czerwca 2015

uczucia

Czy macie czasem tak, że czujecie się nikomu niepotrzebne, niekochane itd? ja właśnie od kilku dni tak mam, że czuję jakbym była przedmiotem zbytecznym w życiu moich najbliższych. Dla męża jestem niewidoczna do chwili kiedy on zauwaza, iż jest bałagan, dziecko płacze lub czas na obiad. Ogólnie mąz zwraca na mnie uwagę tylko wtedy gdy czegoś nie zrobię lub coś zrobię nie tak. Zero zainteresowania tym jak się czuję, co u mnie, czy może mam jakieś marzenia, plany i tego co bym chciała itd. Obecnie ma gorący okres w pracy to rozumiem, że ciągle jest zmęczony ale ten stan trwa już od ok. 2 miesięcy i ciągle się pogłebia. Myślę sobie trudno...męża można przeżyć ale...rodziców. Nigdy nie narzekała na zbytnią troskę z ich strony ale od jakiegoś czasu dzwonią raz na ok. dwa tygodnie, widzimy się raz do roku na wakacjach, a wszelkie powiedzenie im o moich uczuciach czy frustracjach napotyka mur bo...jak twierdzi mama moja siostra ma cięzką pracę,  mój brat boryka się ze zbuntowaną córką-studentką a najgorzej mnie denerwuje kiedy ciągle słyszę jaki biedny jest mój drugi brat alkoholik, który wykorzystuje całą rodzinę jak chce i nic sobie z tego nie robi, że rodzice zajmują się nim jak małym dzieckiem a ma...bagatelka 43 lata! mama jeździ od jakiego czasu na wózku inwalidzkim, wymaga dużej pomocy, na tatę spadło wiele nowych obowiązków...ale co tam mój brat oczywiście uważa, że oni nadal powinni go nańczyć bo...jest chory na alkoholizm i pije codziennie. Nie mówię, że to moje problemy są najważniejsze ale jako ostatnia z czwórki rodzeństwa zawsze byłam w cieniu "życia tych starszych". Nie przejmowałam sie tym zbytnio bo jestem jak kot i lubię chodzić swoimi drogami ale... czasem i mnie potrzebne jest odrobinę ciepłych uczuć, przytulenie, dobre słowo itd. Kiedyś miałam tendencję do wiązania się z facetami, których musiałam wspierać i podnosić na duchu a od których nie dostawałam wsparcia. Mój mąż był inny jak go poznawałam...był tym na którym mogłam polegać...a może zakochanie to sprawiło, że tak chciałam go postrzegać. Myślę, ze przez te lata poznaliśmy się...i niestety przestaliśmy okazywać sobie uczucia. Jest to taki związek bez czułości, bliskości jakbym mieszkała ze współlokatorem, z którym wychowuję dziecko. Układ nie najgorszy bo przynajmniej jak na razie nie jesteśmy wrogami ale... w moim życiu wionie pustką, którą częściowo zapewnia miłość córki...ale potrzebuję coś w nim zmienić...i chyba poszukam sobie jakiegoś przyjaciela chociażby internetowego.

wtorek, 9 czerwca 2015

blogi kulinarne

Lubię gotować i z tej to przyczyny bywam na róznych portalach kulinarnych i blogach prowadzonych przez amatorów kucharzy. Założyłam sobie też profil na stronie
www.przyslijprzepis.pl
Od jakiegoś czasu sama zaczęłam tworzyć bloga kulinarnego ale niestety różnie to bywa z tym prowadzeniem i dopiero w tym raczkuję. Jednak zapraszam Was na mojego bloga o gotowaniu. Znajdziecie tam przepisy, które wszystkie sprawdziłam i gotuję na co dzień z nich potrawy dla mojej rodziny.Dziś proponuję Wam potrawę z małą lubianego szpinaku ale jakże wartościowego czyli:
Kopytka ze szpinakiem
Kto ma ochotę niech kliknie na powyższy link.
A życia codziennego to pogoda w końcu trochę chłodniejsza więc siedzimy w domu i rozkoszujemy się wspólną zabawą :)

czwartek, 4 czerwca 2015

zwycaje ślubne - cz. 2.

Wracając do zwyczajów ślubnych to na weselu pod-górskim :) jest tak, że:
- pierwszy taniec tańczą młodzi, później młodzi z rodzicami i wymieniają się między sobą, a później już wszyscy
- oczepiny oczywiście są rózne zabawy ale jest rzucanie welonu i muszki czy krawata ale nie ma....wspólnego krojenia tortu i jedzenia
- rodzice Młodych dostają wianki i są "podrzucanie na krzesłach" do góry a w górze musza się pocałowac (nie pamietam ile to razy :)
- od momentu "rzucania welonu" Młodzi są już inaczej traktowani i na poprawinach, które mogą trwać nawet kilka dni (do tygodnia czasu) ubierają sie już nie w stroje młodych ale elegancko, zas welon i krawat nosi para, która go złapała. Para ta siada też przy młodych. Obowiązkowo musi się pocałowac i zatańczyć taniec a reszta to bywa już przypadkiem.
Tyle pamiętam ze zwyczajów poniewaz mój ślub i wesele było całkiem inne, z dala od rodzinnych stron i niestety bez tradycyjnej oprawy. Piszę niestety bo niekóre rzeczy mi się podobały zwłaszcza takie jak oficjalne zaręczyny kiedy chłopak prosi o rekę dziewczyny jej rodziców w obecności swoich rodziców i później jest uroczysta kolacja. Niestety mój mąz pochodzący z innych stron powiedział, że nie zrobi tego i nawet nie chciał poznać mojej rodziny przed ślubem. Ja i moi rodzice bardzo to przezyliśmy, ze połamał wszelkie tradycje rodzinne a jak się później okazało u niego w rodzinie, równiez jest tradycja "zmówin" czyli zapoznania się rodzin i mało tego całej jego rodzeństwo szli tradycyjną linią a on się wyłamał.
Jak kazda dziewczyna miałam wiele marzeń odnośnie ślubu i wesela...co z tego wyszło...niewiele a raczej prawie nic.  Drugi raz może będzie lepiej hehehe <żart>
A tak na powaznie to chciałam mieć ślub w uroczym góralskim kościółku tylko ja i on i może nasi rodzice, być ubrana w romantyczną sukienkę i przy muzyce góralskiej. To były mojej marzenia od dziecka, później zmieniło się tylko tyle, że dołożyłam do tego piękne kwiaty i piknik po-ślubny na hali. Byłam romantyczką. Im bliżej ślubu prawdziwego zadowoliłam się moim parafialnym kosciołem w dużym mieście, setką gości na ślubie, brakiem wymarzonej sukienki na ślubie (niestety w salonie powiedzieli, że nie zdążą uszyć wybranej z katalogu sukni) i obiadem przy muzyce z 30-stką najbliższych osób. Co obroniłam z moich marzeń? miałam wspaniały bukiet z hortensji sprowadzanych na ta okazję z Holandii, sala w eleganckim hotelu w niczym nie przypominała górskiej łąki ale...znajoma florystka zamieniła ją w "łąkę pełną słoneczników, hortensji, róż i polnych kwiatów. Za dekorację więcej zapłaciłam niż za pożyczenie nowej sukni ślubnej ale się opłacało...wszyscy byli oczarowani a ja czułam się dobrze w takim klimacie a jak pianista zagrał nastrojową melodię było ok. Nie miałam żadnych tradycyjnych punktów, rzucania welonem, oczepin itd. Był bardzo elegancki obiad a raczej bankiet, bo przeciągnęło się do późnego wieczoru. Gdzie moje marzenia dziewczęce?...już dawno zostały zamkniete w pamiętniku na strychu.