sobota, 18 kwietnia 2015

łóżkowe przygody czyli usupianie dwulatki

Dzięki za trzymanie kciuków, dyżur już za mną i muszę przyznać, że stres był duży ale chyba dałam radę gdyż mamy zapisały się na kolejne spotkanie do mnie :) tak dawno już nie pracowałam w działce poradniczej, że zapomniałam jaka to ciężka praca ale jakże warta wysiłku kiedy słyszy się podziękowanie i słowa zaufania i że komuś ulżyło. Bardzo mi ciężko teraz pogodzić swoje aspiracje zawodowe z tym,że chcę zajmować się domem i córką. Bywa ciężko ale dopóki mała nie pójdzie do przedszkola muszę to jakoś pogodzić dzieląc się obowiązkami wraz z mezem i nianiami.Tak, tak...mamy nianie i to aż trzy,ale postaram się o tym napisać w nastepnym poście. Dziś musze Wam napisać o tym,co najbardziej mnie męczy...noce mojej córci.Już pisałam Wam, ze mała odkąd się urodziła nie przespała ani jednej nocy w całości. Śpimy na jednym łózku, mała potrafi budzić się od 2 do 4,5 razy na noc :( to picie, to mleko, to coś ją uwiera to mokra pielucha i tak w kółko. Jedne noce sa dobre a drugie gorsze i nigdy nie można przewidzieć jak będzie wyglądac noc. Po nocy podczas , której wstaję 3,4 razy mój mózg nie jest wypoczęty a ciało zmęczone. Siły też są średnie więc pomimo mnóstwa planów i chęci często muszę odpuszczać i rezygnować lub odkładac w czasie realizację wielu rzeczy. Poradzicie co zrobić by dwulatka przesypiała całe noce, próbowaliśmy już wielu rzeczy, kąpiele, wietrzenie pokoju, czesto przez cała noc chodzi "dmuchawa" aby szumiała i by ją usypiała. Mamy mnóstwo rytuałów wieczornych i nic... :( dziś w nocy było super gdyż wstałam tylko o godz. 0.05. Dałam jej się napić, zmieniłam pieluchę i później dopiero po 5.00 kolejna zmiana pieluchy i butla mleka z nadzieją, że pośpi przynajmniej do 7.00 ale gdzie tam o 5.55 córka nad uchem zaśpiewała mi "sto lat...".Umie całą piosenkę ale żeby nie było ja nie mam żadnej okazji tylko mała śpiewa bo umie :) Więc o 6.00 jesteśmy na nogach. Tak wygląda dobra noc w wydaniu mojej córci :)

czwartek, 16 kwietnia 2015

pierwszy raz

Dziś dla mnie dzień z tych, w którym robimy coś pierwszy raz, a mianowicie dziś mam pierwszy dyżur jako specjalista w poradni. Mam duży stres zwłaszcza, że już dwie osoby z dziećmi są do mnie zapisane. Czy będę w stanie pomóc, z czym przyjdą, jak pokierować rozmową, aby się otworzyły itd. To nie jest takie proste zwłaszcza, że to mój pierwszy raz w tej poradni. Trzymajcie kciuki :)

wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozmowy z dwulatkiem

"Mamo , mamo mogę iść na plac zabaw?" - takie pytanie zadała mi córka przy gotowaniu obiadu kilka dni temu. Podsłuchałam jej zabawy misiami i usłyszałam jak "jeden miś mówi do drugiego" takie samo pytanie a ten drugi mu "odpowiada" "tak, super". Moja córka rozwija się językowo :) dziś przybiegła do kuchni i pyta mnie : "mamo, mamo mogę iść na tańce?" a ja z głupka zapytałam "a z kim?" myśląc, że chce iść ze mną o czy rozumie co mówi, a ona wypaliła "z Jasiem". Moja mina musiała być śmieszna bo zaniemówiłam z wrażenia. Żadnego Jasia nie znamy ale szybko się okazało, że pytania to efekt oglądania bajki "Kot Prot na wszystko odpowie w lot". Jak córka była młodsza nie lubiła tej bajki ale teraz to jej ulubiona. Krzyczy tylko, że "chce kota Prota" i tyle no i oczywiście niezmiennie jest miłośniczko "Strażaka Sama".

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

marazm i depresja wiosenna

Od wczoraj ogarnął mnie jakiś marazm czy depresja wiosenna. Nie chce mi się dosłownie nic...na środku pokoju stos ubrań do prasowania, obok suszarka ze świeżo upranymi rzeczami. Obiad nie ugotowany tylko kupiony w garmażerce. Wszedzie bałagan, dziecko śpi a za oknem przewalają się kłęby czarnych chmur i deszczu. Nie wiem czy to pogoda czy ogólny dołek ale mam wrażenie, że niczego nie ogarniam i nie mam sił na nic. Najchętniej poszłabym spać po zjedzeniu lub wypiciu czekolady lub obejrzała komedię okryta kocem. Jest środek dnia a ja psychicznie "leżę".

środa, 8 kwietnia 2015

słowo o śmierci - praca

Najpierw dosłownie wzmianka o "nowych wieściach w sprawie katastrofy smoleńskiej". Ponowne "wielkie bum" dzięki RMFowi i szczerze mam dośc ciągłym zajmowaniem się tą sprawą przez media, polityków itd. Katastrofa byłą wstrząsem i bez względu na to kto zginął pod względem politycznym ale to byli przecież ludzie a każde istnienie ludzkie jest cenne. Śmierć osoby kryje za sobą żałobę rodziny, trudne sytuacje i powstanie nowej rzeczywistości - zawsze pozostaje po tym człowieku puste miejsce przy stole, w domu, w pracy itd. Czym lub kim zostanie zapełnione to już inna sprawa. Ogłoszone kolejne rozmowy ludzi lecacych samolotem może w końcu troszkę sprawią, że mit zostanie zdjęty z tych ludzi i że już od poczatku było widamo, że gdzies tam podstawą katastrofy była decyzja człowieka czy ludzi. Ale nie o tym chcę pisac w tym poście...
otóż od czasów studiów byłam zachęcana do pracy wolontarystycznej w hospicjum dla dzieci. Będąc na drugim roku studiów bardzo się bałam i nie czułam się w pełni gotowa by pracować z odchodzacymi dziecmi i ich rodzinami. Hospicja jakoś przewijały się później jak odchodził mój wujek do którego przychodziłam do hospicjum przez 3 miesiące i "zaprzyjaźniłam się" z ludzmi, których już nie ma. Wtedy przełamałam lęk w sobie, ze nie będę w stanie pomóc. Ale czy Ci ludzie tego oczekiwali, tej pomocy? oni po prostu chcieli bym była, bym dzieliła się codziennością np. wujek usilnie chciał by kupić mu radio i razem z nim kibicowac drużynie siatkarskiej. Co też robiłam. O nowotworze mówił "pan Rakowski". Ci ludzie mówili mi o swoich pragnieniach, marzeniach, obawach i potrzebach...kiedyś Wam pisałam, ze po studiach trafiłam do ośrodka zajmującego się praca ze starszymi z zaburzeniami mózgowymi, demencjami itd. Odprowadzałam na drugą stronę życia tez pare osób towarzysząc ich rodzinom w żałobie. Jednak zawodowo nigdy nie było to moje główne zajęcie...i nagle teraz kolejny raz w moim życiu po ponad 3 latach przerwy pokazuje się wizja hospicjum i pracy z chorymi. Zaczynam angażować się w prace stowarzyszenia prowadzacego hospicjum domowe dla dzieci i które buduje budynek hospicyjny. Znowu wchodze w świat życia-śmierci i znowu mam dylematy i obawy ale zaczynam odkrywać, ze los ma jakiś plan dla mnie, który ja zdecydowanie nigdy sobie tego nie wyobrazałam.

sobota, 4 kwietnia 2015

życzenia wielkanocne

Wielkanoc to czas otuchy i nadziei. Czas odradzania się wiary w siłę Chrystusa i drugiego człowieka. Życzymy, aby Święta Wielkanocne przyniosły radość oraz wzajemną życzliwość. By stały się źródłem wzmacniania ducha. Niech Zmartwychwstanie, które niesie odrodzenie, napełni Was pokojem i wiarą, niech da siłę w pokonywaniu trudności i pozwoli z ufnością patrzeć w przyszłość...
życzą autorki Wyspy Mam :) czyli ja i moja siostra.

czwartek, 2 kwietnia 2015

Święta i małe dziecko

Święta za pasem a my próbujemy zaplanować wszystko tak, aby nie być przemęczonym i zestresowanym szykowaniem wszystkiego ze zbuntowanym dwulatkiem. Kiedyś myśleliśmy jak szykować święta wielkanocne z 3 miesięcznym dzieciątkiem, później z 16 miesięcznym dzieckiem a teraz mała ma 27 miesięcy. Czas szybko ucieka, ale też po raz pierwszy będziemy spędzać Wielkanoc tylko w trójkę. Mycie okien, pranie i zmiana firan, pościeli, itd. wykonane już na ok. 2 tyg. przed świętami z czego bardzo się ciesze patrząc na pogodę za oknem. Cóż dalej? zakupy robimy na raty, wczoraj trochę maż, dzisiaj ja z małą wypadłyśmy na ciastkarskie zakupy. Kupiłyśmy piękne serwety i ozdoby do koszyczków (małej i ze święconką). Przy dwulatku nie rzucajcie się na czekoladowe i słodkie baranki, kurki itd. Może i dotrwa do Wielkiej Soboty jak schować słodkości ale raczej przy święceniu dziecko nie będzie miało litości :) ja kupiłam małej na kiermaszu wielkanocnym baranka z masy solnej więc przy skosztowaniu mała jak tylko poczuła słony smak zrezygnowała z degustacji :)kurkę zrobiłam ze styropianowego jajka, zaś zajączka i pisanki wszystko ręcznie wykleiłam i wdziergałam. Zagapiłam się tylko z rzeżuchą ponieważ posadziłam ją zbyt późno i niestety jest dość mizerna więc trochę lipa. Gotową sprzedają na targu to można kupić ale jakoś wolę własną wyhodowaną :) Zachęciłam moją dwulatkę do pomocy i razem odkurzałyśmy, układałyśmy rzeczy i będziemy jutro robić mazurki a mamy też takie formy w kształcie pisanek i zajączków na babeczki więc będziemy tworzyć. Cały czas myślę też o menu dla mojego dziecka ponieważ ma bardzo wrażliwy żołądek i obawiam się, ze wiele produktów i dań może jej zaszkodzić. Dziś już wymiotowała i nie mam pojęcia po czym. Z pewnością zrobię mazurki z dżemem porzeczkowym i wiśniowym własnej roboty, jajka faszerowane szpinakiem (małej ulubiony szpinak), pieczonego łososia w warzywach, babki drożdżowe i mnóstwo sałatek.