czwartek, 15 września 2016

lekarzowo :) buty ortopedyczne i rtg migdałków

No więc zaczyna się ...przedszkolne wirusiska atakują...większość w naszym przedszkolu kicha, niektóre kaszlą...u nas tez nie wesoło bo mała jak kichała i miała katar od kilku dni tak teraz od wczoraj kaszle i ma chrypę :( maskara jakaś a dzisiaj raptem 15 sty :(ot życie przedszkolne. A my w myśl tytułu posta ganiamy po lekarzach... był ortopeda i... mamy zlecenie na buty ortopedyczne ? jeżeli ktoś wie jakie najlpesze dla 4latki (chodzi o markę ) to piszcie w komentarzach. Wczoraj laryngolog i...skierowanie na rtg migdałków no i jak będzie źle to szykujemy się na usunięcie trzeciego migdałka :( czeka jeszcze okulista i do kardiologa by się przydało przejśc bo córcia i mruży oczami i pewne raczej okularki ale ma też wadę serca wrodzoną więc czeka kolejna wizyta na kardiologii. A propos niw wiem czy kiedyś o tym pisałam, ale czy wiecie ,ze małe dzieci z wadą serca czekają na wizytę na nfz u kardiologa rok czasu? tyle my czekamy, dobrze ,że wada nie wymaga szybkich działań ale i tak uważam, ze to koszmar polskiej służby zdrowia :(

środa, 14 września 2016

pomagac czy nie pomagać

Wieczór , z córką bawimy się na podwórzu przed blokiem. Powoli inne dzieci z mamami wracają na kolacje do swoich domów. W końcu zostajemy ja z córką i jeszcze inna starsza dziewczynka, która idzie do swojego bloku po czym wraca i wykazuje zdenerwowanie ale nic nie mówi tylko usiłuje jeździć na hulajnodze. Po kolejnym podjeździe pod swój blok zaczyna pod drzewem płakać. Podchodze i pytam co się stało. Dziewczynka jest niepełnosprawna intelektualnie w stopniu umiarkowanym, ma 10 lat. Mówi, ze nie może wejść do mieszkania bo mama nie otwiera. Szyb ko ustalam od dziewczynki, że podobno poszła z sąsiadką do pubu. Dziewczynka mieszka tylko z nią. Prosze ją o numer telefonu, dzwonię 10 razy na numer niby należący do jej mamy. Pukam do drzwi ale wszystko bezskutecznie. Dziewczynka płacze, że jakiś czas temu zamarł jej tata i teraz może mama. Uspokajam ją i pisze smsa na numer "niby mamy", bo zaczynam podejrzewać że może to nie jej numer, że dziewczynka się pomyliła. Pisze, że zabieram dziewczynkę do siebie, pisze adres i swoje namiary, ale ide jeszcze powiesić kartkę na drzwiach mieszkania gdyby się okazało że to nie numer telefonu mamy dziewczynki. Jest już ciemno. Jakie zaskoczenie było moje, gdyż w chwili gdy przyklejałam kartkę na drzwi mieszkania mamy dziewczynki , drzwi się otworzyły i kobieta stała w nich jakby nic ... na jej szyje rzuciła się jej córka. Powiedziałam kobiecie, ze dzwoniłam wiele razy na jakiś numer a ona mi spokojnie, że to jej numer telefonu. Kiedy zwróciłam jej uwagę ,że od godziny jej córka przechodzi gehennę bo została sama późnym wieczorem z obcą osobą do pomocy (bo w sumie jestem dla niej całkiem obcą osobą z innego bloku) a ona nie raczyła jej otworzyć drzwi to .... kobieta bąknęła coś niezrozumiale i zamknęła drzwi mi przed nosem. Od tego momentu a mineło kilka dni nie odzywa się do mnie i unika jak ognia a jak już się spotkamy odwraca głowę a dziecko przestało się bawić na naszym palcu zabaw. Nie mam pojęcia dlaczego ta kobieta tak postępuje. Czy zrobiłam coś nie tak? czy to, ze pomogłam jej 10 letniej córce dodatkowo niepełnosprawnej to jakieś przestępstwo. Od sąsiadki dowiedziałam się, że kobieta zaczęła ostatnio popijać alkohol i w sumie chciałabym tej kobiecie i dziecku pomóc...bo zawodowo się takimi rzeczami zajmuję tzn. problemami rodzinnymi ale czy mieszać się w coś gdy kobieta sobie tego nie życzy. Mam przeczucie ,że tam nie dzieje się dobrze ale upośledzone dziecko jest wpatrzone w swoją mamę i to jego cały świat. Nie chodzi mi o przemoc ale o zaniedbanie i depresje u matki.  Jakie jest wasze zadanie? pomagać czy nie? co w takiej sytuacji robić?

czwartek, 1 września 2016

ból niepłodności

Dziecko odprowadzone do przedszkola i... powinnam być szczęsliwa bo...córcia chciała wracać do przedszkola i okazało się, że jedna z pań z maluszków została teraz wychowawczynią średniaków i córcia będzie miała teraz znajomą panią. Mam w końcu czas na ogarnięcie domu, umycie okien itp. Dziś też mamy rocznicę ślubu...kolejne wspomnienie w kronice naszego życia. Najbardziej powinnam się cieszyć, ze za kilka dni zaczynam nową pracę , pełnoetatową na umowę o pracę na czas określony ale ale z wizją umowy na czas nieokreślony. Hmmm otrzymanie nowej pracy na stanowisku ,którego nigdy nie miałam i nie robiłam tego co będę robić mnie trochę przeraziło, ale cóż trzeba się uczyć całe życie...a więc podjęłam wezwanie. Mam jednak doła...bo zadecydowaliśmy z meżem kilka tygodni temu, że będziemy starać się o dziecko ale tak na powaznie.Do tej pory nie wychodziło. Miałam poddac się licznym badaniom i stymulacji hormonalnej ale z względu na nową pracę zawieszamy po raz kolejny nasze starania na czas nieokreślony. Tylko ja już mam 35 lat...35 lat...i hormony we mnie szaleją, gdyż chcę już urodzić drugie dziecko. Chcę po raz kolejny pokonac PCOS i udowodnić,że można. Ryczę po kątach, w nocy nie mogę spac,że przynajmniej o kolejny rok musimy przesunąć starania...a lekarze starszą,że kady rok po 30stce to maleją szanse :( mój mąż kwituje to "najwyżej będziemy mieć tylko jedno, najważniejsza teraz jest praca". No tak facet zawsze może , a on jest już po 40stce i chyba nie myśli,że za kilka lat będzie wygladął jak dziadek swojego dziecka a nie jak tata. Jestem z tym bólem sama...sama ze strachem,że za rok, dwa okaże się,że stymulacja hormonalna już nie skutkuje a może już mi się nie nalezy ze względu na wiek??? ryczę, ryczę i dołuję się...a słońce świeci i wszystko inaczej się toczy niż chciałam. Myślę sobie przecież mam starą pracę, jest ok ale co z tego...jak ta nowa jest lepsza , na lepszych zasadach z perspektywami a dziecko...no cóż niepłodności nie leczy się z dnia  na dzień i w nowej pracy nie mogę od razu zachodzić w ciąże, po pierwsze jestem na razie niepłodna a po drugie nie chcę tego robić bo chcę być fair w stosunku do szefowej, która pokłada we mnie duże nadzieje. No i buczę sobie i myje te okropne okna :(