Wracając do zwyczajów ślubnych to na weselu pod-górskim :) jest tak, że:
- pierwszy taniec tańczą młodzi, później młodzi z rodzicami i wymieniają się między sobą, a później już wszyscy
- oczepiny oczywiście są rózne zabawy ale jest rzucanie welonu i muszki czy krawata ale nie ma....wspólnego krojenia tortu i jedzenia
- rodzice Młodych dostają wianki i są "podrzucanie na krzesłach" do góry a w górze musza się pocałowac (nie pamietam ile to razy :)
- od momentu "rzucania welonu" Młodzi są już inaczej traktowani i na poprawinach, które mogą trwać nawet kilka dni (do tygodnia czasu) ubierają sie już nie w stroje młodych ale elegancko, zas welon i krawat nosi para, która go złapała. Para ta siada też przy młodych. Obowiązkowo musi się pocałowac i zatańczyć taniec a reszta to bywa już przypadkiem.
Tyle pamiętam ze zwyczajów poniewaz mój ślub i wesele było całkiem inne, z dala od rodzinnych stron i niestety bez tradycyjnej oprawy. Piszę niestety bo niekóre rzeczy mi się podobały zwłaszcza takie jak oficjalne zaręczyny kiedy chłopak prosi o rekę dziewczyny jej rodziców w obecności swoich rodziców i później jest uroczysta kolacja. Niestety mój mąz pochodzący z innych stron powiedział, że nie zrobi tego i nawet nie chciał poznać mojej rodziny przed ślubem. Ja i moi rodzice bardzo to przezyliśmy, ze połamał wszelkie tradycje rodzinne a jak się później okazało u niego w rodzinie, równiez jest tradycja "zmówin" czyli zapoznania się rodzin i mało tego całej jego rodzeństwo szli tradycyjną linią a on się wyłamał.
Jak kazda dziewczyna miałam wiele marzeń odnośnie ślubu i wesela...co z tego wyszło...niewiele a raczej prawie nic. Drugi raz może będzie lepiej hehehe <żart>
A tak na powaznie to chciałam mieć ślub w uroczym góralskim kościółku tylko ja i on i może nasi rodzice, być ubrana w romantyczną sukienkę i przy muzyce góralskiej. To były mojej marzenia od dziecka, później zmieniło się tylko tyle, że dołożyłam do tego piękne kwiaty i piknik po-ślubny na hali. Byłam romantyczką. Im bliżej ślubu prawdziwego zadowoliłam się moim parafialnym kosciołem w dużym mieście, setką gości na ślubie, brakiem wymarzonej sukienki na ślubie (niestety w salonie powiedzieli, że nie zdążą uszyć wybranej z katalogu sukni) i obiadem przy muzyce z 30-stką najbliższych osób. Co obroniłam z moich marzeń? miałam wspaniały bukiet z hortensji sprowadzanych na ta okazję z Holandii, sala w eleganckim hotelu w niczym nie przypominała górskiej łąki ale...znajoma florystka zamieniła ją w "łąkę pełną słoneczników, hortensji, róż i polnych kwiatów. Za dekorację więcej zapłaciłam niż za pożyczenie nowej sukni ślubnej ale się opłacało...wszyscy byli oczarowani a ja czułam się dobrze w takim klimacie a jak pianista zagrał nastrojową melodię było ok. Nie miałam żadnych tradycyjnych punktów, rzucania welonem, oczepin itd. Był bardzo elegancki obiad a raczej bankiet, bo przeciągnęło się do późnego wieczoru. Gdzie moje marzenia dziewczęce?...już dawno zostały zamkniete w pamiętniku na strychu.
Ja miałam inaczej niż chciałam, ale kogo wtedy by było stać na moje marzenia...mąż obiecał mi że odnowienie przysięgi małżeńskiej zrobimy tak jak marze czyli na plaży tylko z najbliższą rodziną...
OdpowiedzUsuńoch to też miałaś piękne marzenia ślubne i życze by na odnowieniu przysięgi spełniły się co do joty :)
Usuń